poniedziałek, 5 maja 2008

you set me alight


Haluny.
Nie ma takiego słowa w słowniku! dacie wiarę ?
Cholernie nieelastyczny ten język jest.
A haluny mam, czyli posiadam je przez ułożenie się do snu o nieprzyzwoitej porze. Ogólnie, słowie halun dałbym inne, dodatkowe znaczenia, niż tylko te kojarzące się z halucynacjami. Czyli np rozwinąć dotychczasową zdolność przymiotnika "halucynogenny" do bardziej wytrawnych określeń, jak - "ale halun z ciebie" czy "mam haluna na hamburgera" albo też "na imprezie było całkiem haluniutko".
Podstawienie definicji pozostawiam innym.

Ale po co te niepotrzebne brednie, warto napisać coś z sensem, bądź starać się o taki wynik końcowy.

Majówka za pasem, a wraz z nią fatalna pogoda.
Co za złośliwość natury, że przez 3 dni potrafiło lać, otoczyć głodnych wczasów turystów szarą mogiłą i zimnem. A w poniedziałek, kiedy jest wielki comeback do pracy, słońce postanowiło leniwie wychylić się na pejzaż absolutnie bezchmurnego nieba. Natura chyba chce się odpłacić za tysiące ciężkich ton freonów, azotów i innym tlenkom tak hojnie produkowanym przez człowieka i prezentowane środowisku. Szlag.

Dzisiaj matury!
Chamy bez tego świstka, w końcu piszą egzamin określany mianem dojrzałości.
Co za brednie.
Jeżeli matura jest egzaminem dojrzałości, to ja po tych kobyłach i egzaminach na studiach powinienem być emerytowanym rencistą :D
Dojrzałość my ass..
Mimo tego, fajnie jest popatrzeć jak problemy młodego człowieka wzrastają. Tak samo jak apetyt wzrasta w trakcie spożywania - im jest się starszym, tym więcej problemów się rodzi o znacznie większej grawitacji.
A z kolei problemy, z którymi do tej pory się borykaliśmy, zdają się śmiesznymi błahostkami.
I tak jak się przeżywało maturę, i tak się później będzie patrzeć na nią przez palce z małym rumieńcem na policzkach. No chyba, że jest się skończonym kretynem i jej się nie zaliczy. Też trzeba wziąć na poprawkę na gamoni.




A pierniczek to z okazji pierwszej notki.


-V,,

Brak komentarzy: