niedziela, 4 stycznia 2009

Bóg nas wszystkich nienawidzi.


'Rżnij mnie!' ryknęła ile miała tchu zakleszczonego w ogromnych cyckach. Jej 'ala National Geographic sutki, dyndając do każdego naczerpanego haustu powietrza.

'Suko! kocham Cię tak jak w piśdziec i z powrotem' - odkrzyknął, opluwając siebie i zarazem trochę swoją niebieskooką z jasnymi blond włosami klacz.


A ludzie śmią twierdzić, że miłość nie istnieje?

Czasy się zmieniają, wyrażanie miłości też.
Gesty, teksty, podpuchy, uczucia, myśli i taktyki - wszystko współgrając z biegiem czasu, zmienia się.
Kiedyś, powyższy tekst mógłby być odebrany jako :

"Ach, kocham ciebie każdym serca tchnieniem.."*

"Chwilami szczęścia moje życie znaczę, Z nicości wstaję, kiedy cię zobaczę, Nic nie chcę widzieć, oprócz twoich lic, Nie chcę widzieć ani kochać nic, Lecz kochać ciebie!"**


NIE.

Wyobrażacie sobie, jakby facet wydał z siebie taki sonet rozpaczliwej papki emocjonalnej do półnagiej kobiety ? Otrzymał liścia po gębie, zamiast porządnego rżnięcia, a jego dopiero co rozgrzane punani, wybiegło z łoża w podskokach i poszukałoby sobie "prafdzifego faceta, a nie jakiegoś PEDAŁA".

Staliśmy się bardziej grzeszni, staliśmy się bardziej otwarci. Życie stało się łatwiejsze. Ale tam gdzie zazwyczaj łatwizna, najłatwiej o nie łatwe problemy.
Oszałamiająca liczba rozwodów dla przykładu.
Czterdzieści lat temu było to nie do pomyślenia. Spytajcie rodziców o swoich dziadkach, bądź o ich rówieśnikach w klasie. Czy było dużo dzieciaków co mieli rodziców z którymi widywali się oddzielnie.
Skąd taka tendencja do odmówienia dalszego posłuszeństwa pomimo usilnej przysięgi wobec samego Boga (śluby cywilne? czasy były inne).

Bo jest o nią o wiele łatwiej. Bo czasy stały się łatwiejsze.
Problemów, których kiedyś w ogóle nie było, narodziły się w naszej epoce. Tak jest z większością rzeczy.



Żeby czterdzieści lat temu, dwudziestokilkuletni karierowicze padali na zawał serca?
Na niewydolność nerek?
Na raka?
Dwudziestokilkuletni ludzie. Wydawałoby się, że to ich złoty czas. Ich rozkwit. Kwiat wieku.

Ale tak to już jest, kiedy teraz młody człowiek zapierdala za dwóch, a czasem za trzech, aby jego wysiłki zasiliły podstawowe potrzeby do samodzielnej egzystencji. Bez wsparcia materialnego ciepłego kurwidołka i ich rezydentów czy innych sponsorów.
Jednak, aby dojść do tej rzekomej samodzielności, młody człowiek musi osiągnąć sukces w kilku polach. Te pola to między innymi pole materialne, psychiczno-emocjonalne i poglądowe.
Jak okiełzna wszystkie te pola może się reklamować jako istota w pełni samodzielna, kompletnie niezależna od kogokolwiek.
Stres, trema, wysiłek, nerwica, napięcie, irytacja, wzburzenie, złość, rozdrażnienie WRĘCZ -- AMOK.. słowem - psychiczny bagaż, która taka jednostka musi udźwignąć i taszczyć, ciężar dla niejednego, zbyt duży do zniesienia.
A dla tych, którzy próbują podjąć się tego wyzwania, dostają rykoszetem prosto w gębę nowotworem, depresją, zawałem, migreną, miażdżycą, tętniakiem, żylakiem czy innym nadciśnieniem.



W imię czego?

Ferrari? starszą od siebie rocznikiem whiskey? dup bynajmniej nie z ulicy Poznańskiej?
Odpowiedzi które z goła bardziej by mnie usatysfakcjonowały niestety, ale prawdziwymi nie są.
Więc po co?
Po samodzielność.

Po dobrobyt, który kompletnie nie odwzajemnia tego, co sobie wypracował.

Po mieszkanie składające się z 20 metrów, cieknącym zlewem, podziurawioną i skrzypiącą kanapą, lodówką która ewidentnie cierpi na PMS co kilka godzin i postanawia się odłączyć od reszty środowiska, czy lokalizacja którą Freddy jebany Kruger by pogardził się zanurzyć i za którą się płaci niebykurwabałą sumę rzędu począwszy od 1000,- złoty miesięcznie.

Po chleb, kilka danonków, trochę nie słonej wody pitnej, niedrogi krem do golenia by nie zarzucali, że brudas a jak z kieszeni wytrzaska kilka miedziaków na piwo czy pizze na wynos to jest radość, klekot jajników i trajkot łechtaczek.

Po to, aby mógł wykonać połączenie telefoniczne do dopiero co opuszczonego gniazdka i poinformować rodzicieli jaki to fantas-exxxtra-tyczny żywot nie prowadzi i opłacić tą teleinformatyczną przyjemność, aby operator nie zabawił się w sodomię i gomorę z jego biedną dupę.
A no i po papier toaletowy.

Wymieniłem tylko garść rzeczy, które codziennie praktycznie zużywamy czy zażywamy i nie wydaje mi się, że jest to pierwsza klasa czy turbo podniecający luksus.
Czy są to rzeczy, za które nawet jesteśmy w stanie ZARYZYKOWAĆ kompletnej bądź częściowej dewastacji umysłowo-cielesnej?
Od razu zaznaczam, że w pełni podziwiam te jednostki, które wychodzą z tego wszystkiego bez szwanku. Drodzy moi, nikt nie powiedział, że padniecie teraz, czy objawy odczujecie jutro. Chyba, że jesteście tak niepodatni na czynniki zewnętrzne, a wasz stan emocjonalny porównywalny jest do tej z konwencjonalnej doniczki petunii czy pustej paczki po czipsach.

To w takim razie też zazdrościć.



W pewnym stopniu.





-V,,




* **Rzekł kiedyś Kornel Ujejski.

20 komentarzy:

Anonimowy pisze...

niesamowite, po raz kolejny jestem pod wrażeniem.
Zgadzam się natomiast w 100%. Bez jakiejkolwiek chęci i późniejszym wypluwaniu z siebie wszystkiego, aby mieć cokolwiek, nie osiągnie się nic.

Katie


p.s. ohhhh mój pierwszy :D

Anonimowy pisze...

Frustracja tym wszystkim co wymieniłeś,jest co najmniej słuszna.
Wielu ludzi wciągniętych w wir pracy i monotonię życia codziennego,nie zauważa co się z nimi dzieje.Pominę już fakt,że nie dostrzegają tego co się dzieje w kolo.
Generalnie i uogólniając..po raz kolejny się z Toba zgadzam. ;]

pozdrawiam.
A.

Drzewus pisze...

Dobitnie, szczerze i zabawnie... Wiesz że mam identyczne poglądy... Tak kurwa jest! Dokładnie.
Z resztą mizernośc ludzkiej psychiki i wadytyzm naszych czasów wyraża się poprzez ten popierdolony świat szczególnie teraz...Takie zwyczaje widac...

Pozdrawiam
Drzewus

Anonimowy pisze...

Niestety, tak już jest. Nic łatwo nie przychodzi (o czym częściowo się już przekonuję, chociaż wiem, że bedzie coraz trudniej). Ja się będę cieszyć, jeśli kiedykolwiek sama sobie zapracuję nawet na 20m^2 i starą lodówkę (chociaż wiem, ze ceną będą wyprute żyły i odliczanie każdego grosza). Bo mimo wszystko, mieszkanie bez rodziców ma (chyba) więcej plusów niż minusów, nawet ze skrzypiącym łózkiem.

Łydka.

Poczuj To pisze...

Dokładnie!
wcale nie zaprzeczam, mało tego - w pełni się zgadzam!
jedynie na co chcialem zwrócić uwagę, to jaki trud i za jaką cenę nam dane jest za to zaplacic w tym kraju.


czy samodzielnosc powinna TYLE kosztować ????

Anonimowy pisze...

Jeśli jadłbyś w mlecznym, ubierał się w ciuchlandach robił 3 herbaty z jednej torebki, samodzielność byłaby tańsza :)

Poczuj To pisze...

i to wiesz z jakiego doświadczenia?
bo śmiem twierdzić, że tylko z wyobraźni zważając na sarkastyczny ton tej wypowiedzi.

i to jest twoja odpowiedź?

Anonimowy pisze...

to była taka hmm... "metafora" (?) :) Obserwacja dużo mi dała. Widzę jak sobie radzą studenci, którzy mają 500-600 zł na miesiąc i muszą wszysctko opłacic i jeszcze za to żyć. A to były tylko głupie przykłady, nic nie wnoszące do tego, co wcześniej napisałam :)

Łydka.

Poczuj To pisze...

wątpię aby za 500-600 złoty mieli do opłacenia czynsz, kredyt, prąd, gaz, jedzenie czy pieluchy dla gerbera ;)

mieszkania studenckie czy tzw akademiki, bądź mieszkanie z rodzicami nie zaliczam jako samodzielność.

Anonimowy pisze...

W Lublinie pokój kosztuje 300-400 zł średnio. Kredytów brak, opłaty niewielkie (mniejsze niż w stolicy)a jedzenie z Lidla tudzież innej Biedronki:)
Niektórzy sami muszą na to wszystko zarabiać (ewentualna niewielka pomoc ze strony rodziny), więc w pewnym stopniu są usamodzielnieni. Fakt, nie są "na swoim".
Mam nadzieje, ze zawsze bede studentka i nigdy nie bede musiala pracowac z tymi wszystkimi szczurami. Tak mi dopomusz buk. Amen.

Łydka.

Anonimowy pisze...

więc rozumiem, że Ty nie jesteś samodzielny? ...

poza tym bzdura. mieszkam w mieszkaniu ze znajomymi, choć nie studenckie - to wspólne. I czy uważasz, że fakt, iż płacę za wszystkie opłaty (nie mówiąc tylko o mieszkaniu!) z mojej pensji nie jest samodzielnością?

please Mike.. Notka naprawdę w pełni świetna, ale komentarz z góry żałosny.

K.

Poczuj To pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Poczuj To pisze...

tak, uważam, że nie jesteś w pełni samodzielna w takim przypadku.

ale wydaje mi się, że trochę mylisz wątki - bo nic złego w tym, że ktoś ma to mieszkanie studenckie, czy mieszka z rodzicami, bądź wynajmuję z kimś mieszkanie - nie o tym jest ta notka.

chciałem uzmysłowić jakie niebywale niekorzystne warunki dla młodych ludzi panują w tym kraju na starcie ich życia.

jak sportowcy, którzy układają się i przygotowują się do startu mecie, wyobraźcie sobie tor ,który na szprycowany jest kolczatkami, bagnami z żrącym kwasem, bajorka wypełnione piraniami - brzmi odrobinę deprymująco prawda?

Anonimowy pisze...

a gdzie jest łatwo w takim razie? To ja tam pojade :)

ŁyTka

Poczuj To pisze...

patrz - zachód
patrz - bliski wschód
patrz - kraje sąsiadujące z półwyspem arabskim
patrz - tygrysy azji
patrz - ameryka północna.

masz w czym przebierać dziecino

Anonimowy pisze...

No cóż... Strefa Gazy i ArabY mnie nie interesują. Architektura Ameryki Pn nie odpowiada mi zbytnio, skośnookim nie będę psuć Feng Shui swoim białym dupskiem. Zostaje tylko Paryz:D

Ł.

Anonimowy pisze...

rozumiem. w sensie, że nie stać nas na to, na co stać innych w częściach świata przez Ciebie podanych..

wiesz.. nie powiedziałabym, że jest łatwo. ale na pewno jest łatwiej, to fakt.

wizja warszawy, gdzie dwoje ludzi pracujący do końca życia muszą spłacać swoje 2 pokojowe mieszkanie (w warszawie zwą to apartamentami - i to nie jest już śmiech, to tragiczne, że ludzie uważają to za luksus - to oznacza, że jest to szczyt naszych możliwości w tym kraju) mnie krytycznie przeraża.

M.. Monte Carlo.

K.

Anonimowy pisze...

ps. god hates us all - californication ;)

doszłam narazie do season 2, episod 6 :P tak jak wtedy.. za jednym razem ;)

k.

Anonimowy pisze...

Oj przestań...Tacy faceci którzy choć trochę sa romantyczni, sa wierni i nie szukaja innej na boku sa jeszcze Poszukiwani :)

bejbe pisze...

polecam "życie podziemne mężczyzn" Michała Wojciechowicza... czy jest w stanie nas cos jescze zaszokowac, gdy wszyscy są ekshibicjonistami...nie, mnie juz nie
czyli zgoda na publiczną karę śmierci jest juz blisko...